|
|
 |
29 i 30 września 2005 |
Cechą spektakli Teatru U Przyjaciół, która decyduje o ich
zapadaniu w pamięć jest to, że przede wszystkim rytmem
(muzyki, wątków fabularnych, ruchu postaci) organizują
fragmenty różnych opowieści, których tylko nieliczne
elementy zaczerpnięte są z codzienności.
LINK DO RECENZJI:
www.pmedia.pl
Pobierz zwiastun spektaklu! (0,9 Mb) |
|
Wpisanie akcji
w przestrzeń dziedzińca Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół
Nauk gwarantuje wstępne zafrapowanie widza,
przestrzeń bowiem, jeszcze przed pierwszą sceną,
stwarza nastrój teatru. W tej przestrzeni działania
aktorskie, podejmowane przez ludzi o przeróżnych
temperamentach i stopniowalnych zdolnościach,
powodują, że powstaje enklawa - dziwna i nie zawsze
po prostu fabularna, ale przez to oryginalna.
W tytule spektaklu skrywa się pewna znaczeniowa
niespodzianka, ale tak właśnie można wyrazić to,
co dokonuje się w trakcie przedstawienia.
Grają bowiem istotnie maszyny, zarówno jako aktorzy
spektaklu, jak i w funkcji instrumentów. Ludzie,
których działania zdają się (jak w życiu) początkowo
tworzyć fabułę, organizować przebieg wydarzeń,
muszą w konsekwencji ustąpić przed muzyką.
Ta ostatnia, z nieodłącznym rytmem, określoną
powtarzalnością ustalonego przebiegu dźwięków,
wreszcie z ogromną przestrzenią inwencji
(i tu dopiero jest miejsce dla "ludzkiego" aktora),
rzeczywiście decyduje o tym, co dzieje się przed
oczami widza.Koncert rozpisany został na
(nie najmłodsze już) maszyny do szycia,
maszyny do pisania, dwie (w spójności swojego
brzmienia niebywałe) tarki do prania oraz
atrybuty szewskie (kopyto, młot i pasję).
|
|
|
|
 |
|
|
Koncert rozpoczyna się pojedynkiem na maszyny
do pisania, tu właśnie ujawniają się niemal
nieograniczone muzyczne możliwości zależnych
(pozornie tylko) od mechaniki instrumentów.
W miarę pojawiania się nowych dźwięków przybywa
też postaci, są czarne jak nuty sylwetki
maszynistów i białe jak papier między pięcioliniami
praczki, doskonale zsynchronizowane maszynistki,
a także temperamentni szewcy. Dźwięki i rytm
maszynopisania, szycia czy prania spina ostatecznie
dyrygent - wówczas miejsce dotychczasowej pracy
przy maszynach zmienia się w salę koncertową,
maszyniści ubierają fraki, otwierają partytury
i rozpoczynają grę. W ten sposób wypełnia się
znaczenie tytułu spektaklu, funkcja dyrygenta
bowiem wskazuje na muzyków, na ludzką wirtuozerię.
Koncert zatem w maszynach i maszyny w koncercie.
Do tego człowiek, trochę co prawda groteskowy,
ale przez to właściwie podobny do rzeczywistego.
Na maszynach do szycia i do pisania zagrało i do rytmu
wystukanego zatańczyło dwadzieścia osób. Premiera spektaklu odbyła się 23
września 2004 roku. Koncert Maszyn został zagrany 12 razy, między innymi
podczas festiwalu teatralnego Malta w 2005 roku.
|
|